środa, 30 grudnia 2015

Podsumowań rocznych czas




Ten rok był ciekawy i interesujący dla nas. Było aktywnie, kolorowo, intensywnie! Czyli tak jak lubimy.

Dużo się udało wypraw przeróżnych - tych mniej i bardziej zaplanowanych, tych mniej i bardziej spontanicznych.

To był też rok wyzwań, bo zrezygnowaliśmy z nosidła więc Lila wędrowała na własnych małych nóżkach, a trasy nie zawsze dopasowane były dla Pięciolatki.













Górsko zdobyliśmy:

  • Luboń
  • Maciejową
  • Stare Wierchy
  • Turbacz
  • Kudłacze
  • Błędne Skały
  • Szczeliniec Wielki
  • Bez Lil Kościelec i Kasprowy Wierch



Byliśmy w muzeach, kopalniach, łaziliśmy po puszczy. Zwiedzaliśmy te bliskie i te bardziej odległe zakątki Polski i cały czas nam mało ;)


Udało się zdobyć 2 kolejny szczyty do Korony Gór Polski. Kolekcja dyplomów, pieczątek i magnesów rośnie :)

Weryfikujemy książeczkę do Odznaki Juniorki -przyznam, że nie jestem jeszcze bardzo zaznajomiona z odznakami i muszę w tym temacie trochę nadrobić :) kto wie, może jakąś inną zdobyliśmy też???

Wszystkie wycieczki były piesze - tu niestety! W latach poprzednich dużo jeździliśmy rowerowo z Lilą w siodełku a teraz była już za duża, a miłością do samodzielnych 2 kółek na razie nie zapałała..... To wyzwanie na 2016! Więc rowerowych wypraw.

Plany na przyszły rok kiełkują :) Na pewno spróbujemy znów rodzinkowo podziałać :) ale po 3 dniach uzupełniania elektronicznego dzienniczka już wiem, że podziałam na bieżąco - kto wie, może będzie to miejsce z opisem wszelkich naszych wycieczek, nie tylko rodzinkowych.

Planuję dopisać z czasem resztę 2015 a mianowicie: Maltę, Skalne Miasto w Czechach, Włochy, Austrię i Alpy.... mam zamiar zrealizować ten plan :)))

Oby 2016 był co najmniej tak samo aktywny jak 2015 :)







A jak się znudzi świąteczne jedzenie.....

....... to trzeba iść na bigos do schroniska!!!

My poszliśmy do schroniska Kudłacze!

Poświąteczna niedziela. Plan prosty - jedziemy na basen a potem lenistwo no ale...... jak już na basen wychodziliśmy to zadzownił Liluśkowy wujek Dominik z hasłem jedźmy gdziś bo ładnie.... no jedźmy ale gdzie? Poszukaj a my popływamy

No i znalazł - schronisko Kudłacze w Beskidzie Makowym.










Naprawdę mieszkamy w świetnym miejscu. 30 minut jazdy samochodem i jesteśmy w Porębie. Tam znaki pokazują 1,45 do schroniska ale przecież idziemy z Lil :), przecież będą biegi ;) dawno nie byliśmy na szlaku.




Liluśka jest naprawdę wytrzymałym stworzeniem. Nie dość, że jak zwykle pilnowała, żebyśmy nie zgubili szlaku - to jej odpowiedzialność, żebyśmy nie zbłądzili - to jeszcze atrakcją dla niej są biegi - to podbiegamy. Cały czas wspierając sie pomiarem dystansu i czasu decydujemy ile biegniemy.

I tak schronisko zdobyliśmy w 1,10!!!!!

Schronisko pięknie przystrojone na Święta. Pachnące!!! Aromatyczny bigos, z pewnością ze śliwką bo z takim specyficznym kolorem. Dla Lil przepyszna szarlotka a pod schroniskiem........plac zabaw!!

Urocze miejsce. Spokojne. Można sporo różnych i ciekawych tras z tego miejsca rozpocząć.
Do samej Poręby można zejść "drugą storną" zielonego szlaku. My wróciliśmy tą samą trasą którą wyszliśmy bo jednak jest grudzień i ciemno robi sie wcześnie a wychodziliśmy ze schroniska po 14.

















Informacje Praktyczne:

  • http://www.kudlacze.pttk.pl/
  • Chcąc wyruszyć z Poręby najlepiej w nawigacji wpisać Trzemeśnia - poręba to następna miejscowość a że Poręb w okolicy mnóstwo to nazwa może być myląca
  • Dla kogo? Dla każdego - małe nóżki dzadzą spokojnie radę, a i w nosidle czy huście bez problemu można dzieciaczka wnieść
Rodzinkowe podsumowanie:
Termin: 27.12.2015
Uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz, Dominik
Trasa: Poręba - Kudłacze - Poręba (Pcim, Wiśniowa)











Jak co roku, o tej samej porze

 Jak co roku pojawiamy sie w Krzysztoforach podziwiać Krakowskie szopki.

Jak co roku zachwyciły precyzją, wykonaniem i szczegółami.

Jak co roku wydało nam sie, że poziom wyższy niż poprzednio!

Jak co roku trzeba!

Jak co roku za rok wrócimy znów!

Jak co roku zaczęliśmy od dolnej sali z szopkami autorstwa Dzieci!

Jak co roku było po prostu pięknie!
























Informacje Praktyczne:


  • http://www.mhk.pl/aktualnosci/konkurs-szopek-krakowskich-1 
  • wystawa czynna do końca lutego- my zawsze łączymy ją z wizytą na Kiermaszu i podziwianiem oświetlenia Krakowskiego - taka nasza mała rodzinna tradycja ;) Na kiermaszu zawsze kupujemy drewnianego Aniołka - Lila ma ich już 6 kiermaszowych bo 6 rok :) i orzeszki prażone - nie inaczej było w tym roku 
Rodzinkowe podsumowanie:
Termin: 20.12.2015
Uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz
Miejsce: Pałac Krzysztofory; Rynek Główny w Krakowie

Podziemne zwiedzanie

Nie raz nie dwa chcieliśmy zwiedzać podziemia rynku. Czy to podczas Nocy Muzeum czy to przy okazji kolejnych wizyt na rynku  - nigdy nie mogliśmy trafić na bilety. Albo trzeba było długo czekać, albo godzia nam nie pasowała, albo w ogóle biletów nie było... No taki to oblegany przybytek.








Aż wreszcie, zupełnie przez przypadek w Podziemia Rynku dotarliśmy i my :))  I niestety nie bardzo rozumiemy zachwyty nad tym muzeum. No fajne, no ładne ale żeby jakieś takie WOW to nie ;)

Ha! I co ciekawe - najbardziej zadowolona z wizyty w tymm muzeum była Lil - bo jest pokoik, gdzie Dzieciaki mogą ubierać multimedialne ksieżniczki, układać układanki i dopasowywać narzędzia do różnych rzemieślników  - w tym pokoiku spędziliśmy więcej czasu niż zajęło nam zwiedzanie całego muzeum :)





Żeby nie było - jak na lokalnych patriotów przystało polecamy Podziemia Rynku ale:

  • trzeba wszystko dokładnie poczytać żeby wiedzieć co i jak 
  • nie jest to miejsce szczególnie interesujące dla przedszkolaka - albo inaczej można przyjść na ciekawostki z przedszkolakiem i samodzielnie na "wiedzowe" poznanie




























Informacje praktyczne:

  • http://www.podziemiarynku.com/
  • trzeba odpowiednio wcześniej zarezerwować bilety!!!
  • warto z Dzieckiem zaglądnąć do pokoiku z zabawkami
Rodzinkowe podsumowanie
termin: 8.11.2015
Uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz
Miejsce: Muzeum Historyczne Miasta Krakowa - Podziemia Rynku, Rynek Główny





Bo w Krakowie kopców dużo.....

Nawet Bieg 3 Kopców jest.

W maju zaczęłam biegać - bo postanowiliśmy firmowo w Krakow Business Run wystartować. No i złapałam takiego bakcyla, że nawet w 3 kopcach wystartowałam.

Lila z Łukaszem odprowadzili mnie na start, a przy okazji na Kopiec Kraka weszliśmy podziwiać Krakowską smogową panoramę, kamieniołomy i pokazać Dziecku dokąd dobiec musze.








Wstyd sie aż przyznać, bo pewnie jakieś 18 km mamy z domu do Kopca Kraka ale wtedy to właśnie, przed startem biegu, wszyscy w trójkę, rodzinnie kopiec ten odwiedziliśmy po raz pierwszy.




Informacje Praktyczne:

  • Kopiec Kraka - można zaparkowac bądź koło Castoramy na ul. Wielickiej bądź w okolicach rynku Podgórskiego
  • Ciekawą opcją może być spacer śladem biegu 3 kopców - jak pokazuje powyższa mapka prawie 13km - trasa bardzo sympatycza

Rodzinkowe podsumowanie:
Termin: 4.10.2015
Miejsce: Kopiec Kraka, Kraków
Uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz (+ Ula bieg 3 kopców a Lila i Łukasz dojazd samochodem na metę do Lasku Wolskiego)


O tym jak trochę przegięliśmy

czyli Turbacz!








Tak sobie wymyśliliśmy, że na Turbacz pójdziemy - no przecież nie z Rabki czy tam z innego Nowego Targu - no pójdziemy z Koninek - szlak wybierzemy najkrótszy z możliwych - ten niebieski - ten, co to w  2,45 na szczyt zaprowadzi......








Tylko chyba jednak zapomnieliśmy, że córka nasza jedyna ma dopiero 5,5 roku :)
A szlak do najciekawszych nie należy - praktycznie cały czas przez las - no nudno i tyle :))













Trochę pomarudziła, trochę pojojczyła ale wyszła!!!

Ba, nawet ze schroniska na szczyt poszła - bo przecież szczyt zdobyć trzeba!!

Widoki - piękne. Wędrówka super. Dzieć zmęczony mocno.













Jak tylko zamknęła za sobą drzwi w samochodzi powiedziała: Ja już więcej z Wami w góry nie ide! W tak wysokie nie idę!

A tydzień wcześniej byliśmy w Zakopanem i pokazaliśmy jej Giewont z informacją, że tam za rok. A widać, że Giewont to same skały! A skały Lila lubi ;)

Wiec na komentarz mój, to że w takim razie na Giewont też nie pójdzie zreflektowała sie szybko: No dobra nie pójde więcej na tak wysoką górę jak nie będzie skał! Jak będą to na wyższą mogę iść!!













A z Turbaczowej wycieczki jeszcze jedno niesamowicie pozytywne zaskoczenie - w schronisku kartą można płacić!!!!!



















Informacje praktyczne:

  • http://turbacz.net/
  • Można płacić kartą
  • Najkrótszy szlak z  Koninek choć teraz już wiemy że mimo wszystko trochę za długi dla 5 latki :))
  • droga głównie przez las wiec szlak głównie dla dzieciaków które umieją wędrować dla samego wędrowania - z Lil zazwyczaj wymyślamy jakieś biegi, podbiegi, szukanie kwiatków, liści czy konkretnych drzew. No i zawsze to ona prowadzi na szlaku więc musi szukać oznaczeń

Rodzinowe podsumowanie:
Termin: 30.08.2015
Uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz, wujek Rafał
Trasa: Koninki, Turbacz, Koninki - zegarek padł na 12km - bazując na endomondo zrobiliśmy jakieś 15km


Jedyny taki plac zabaw w Krakowie



Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema - tam spędziliśmy jedno sierpniowe popołudnie. Miejsce świetne - przemyślane, nowoczesne, bardzo obrazowe i plastyczne. Wszystko można dotknąć, wszystkiego spróbować. Tu zakręcić, tam pociągnąć - generalnie to miejsce aż krzyczy żeby sie w nim bawić. A zupełnie przy okazji zdobywać wiedzę z jakże poważnego tematu jakim jest fizyka.


















Dla nas to jeszcze był po prostu plac zabaw :) Czy coś w głowie pięciolatki zostało? Nie wiem. Wiem natomiast, że będziemy tam wracać. Systematycznie, i odkrywać kolejne rzeczy i poznawać kolejne prawa fizyki  i bawić sie :)

























Informacje Praktyczne:

  • http://www.ogroddoswiadczen.pl/
  • Dla kogo? Dla każdego - każdy znajdzie tam coś dla siebie 
  • najlepiej zaparkować pod galerią M1 po drugiej stronie ulicy
  • można kupić łączony bilec do muzeum inżynierii miejskiej - które też mocno polecamy

Rodzinkowe podsumowanie:
Termin:21.08.2015
Uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz
Miejsce: Ogród doświadczeń im. Stanisława Lema, Kraków 

Czego zazdrościmy Wrocławiakom??




ZOO, zazdrościmy im ZOO.
Wrocławski Ogórd Zoologiczny urzekł nas niesamowicie!
Spędziliśmy w nim cały dzień a moglibyśmy i kolejnych kilka.















Krakowski nie jest tak imponujący. Krakowski nie jest tak zadbany, nie jest tak odnowiony, w ogóle jakiś taki mały jest.

Wrocławski jest piękny!
Widać, że dużo się w nim dzieje! Widać, że wybiegi odnawiane, że coraz tam ładniej i zwierzakom coraz lepiej.








Afrykarium jest.....WOW!!! Super!!!! Robi wrażenie.







Lila zwierzolubna jest - potwornie. Zwierzęta kocha miłością wielką, wszędzie wypatrzy nawet najmniejsze mini zoo, parki zwierząt itp itd. Ogląda encyklopedie zwierząt, obserwuje wszystko co sie rusza - uwielbia. I Wrocławskie Zoo to było miejsce dla niej idealne!







Gdybyśmy tylko mieszkali w pobliżu..... zdecydowanie mielibyśmy wtedy całoroczny bilet wstępu :) W Krakowie też oczywiście w tym roku w ZOO byliśmy, nie wiem który to już raz, ale jakoś tak bez echa sie to odbyło ;)))









 W tym roku zaczęliśmy też bardziej "ukwiecać" nasz własny ogród, więc zdjęcia zwierząt z ZOO wymieszane są z tablicami informacyjnymi na temat kwiatów - Łukasz się dokształca :)

Praktyczne informacje:

  • Warto do ZOO wybrać sie w poniedziałek - cena rodzinnego biletu zachęca!!
  • Warto pożyczyć wózek dla dzieci (widoczny powyżej na zdjęciach) teren ogrodu jest naprawdę spory
  • Zdecydowanie warto tam pojechać!!!
  • http://zoo.wroclaw.pl/
Rodzinkowe podsumowanie:
termin: 10.08.2015
uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz
miejsce: Wrocław, woj. Dolnośląski

Zdecydowanie za wcześnie.......

Kolejny dzień w Górach Stołowych zaczęliśmy od Szczelińca.

Najwyższy szczyt w paśmie Gór Stołowych, czyli kolejny kamyczek do Korony Gór Polskich.

I po raz kolejny powitała nas korpo brama :))

A potem schody - dziwne to wyjście, bardzo....... Lil nie była zachwycona, że po schodach trzeba iść - przecież to góry!!!!

















A potem ogromne zdziwienie, żeby nie powiedzieć rozczarowanie - schronisko zamknięte!!! Byliśmy 8.20, a zchronisko otwarte od 8.30....... nie spodziewaliśmy się. Do tego niemiły pan w schronisku warknął i wypomniał godziny otwarcia! Oj nie jest to górska gościnność do której przyzwyczaiły nas okoliczne górki.






 To co potem, lekko zrekompensowało wcześniejsze niedociągnięcia, ale cały czas nie mogliśmy sie oprzeć wrażeniu, że to takie nienasze miejsce....

Mieliśmy wrażenie, że Góry Stołowe zbyt dużo do zaoferowania nie mają i przez to muszą z wszystkiego zrobić komercje, wszędzie pobierać opłaty i wstępy. Schody na Szczeliniec..... doszliśmy do wniosku, że pewnie chceli zdobycie tego szczytu ułatwić wszystkim - nawet tym, którzy na codzien nie mają z górami nic do czynienia - żeby tylko weszli i zostawili na górze pieniążka..... nie bardzo nasz klimat.

Skały super. Bardzo się cieszymy, że byliśmy bo zobaczyć warto, ale powrotu nie planujemy.......







Informacje praktyczne:

  • z Kudowy dojazd w stronę Karłowa - i znów na trasie zakręty
  • schronisko na szczycie otwarte od 8.30!!!!
  • spacer na około 1,30 i to z pięciolatką znudzoną wychodzeniem po schodach :)
  • http://www.naszczelincu.pl/
Rodzinkowe podsumowanie:
Termin: 9.08.2015
Uczestnicy: Lila, Ula, Łukasz